piątek, 25 października 2013

Butelki zwrotne.

       Napisałam post pod dyskusją traktującą o tym, czy polski sposób postrzegania rzeczywistości, w kulturze, rzecz jasna, musi być taki dołujący, traktujący o ciemnych stronach życia i opowiedziany z zacięciem martyrologicznym, bo tylko wtedy jest szansa, że twór (literatura, kino) zostanie dostrzeżony i doceniony, i pomyślałam, że temat wart jest rozwinięcia.
     Spór między różnymi literackimi środowiskami jest stary jak świat i równie nudny. Jedni drugim zawsze coś zarzucają i natychmiast spotykają się z ripostą, a że do czynienia mamy z ludźmi pióra, więc i riposty bywają cięte. Nikt się z nikim nie cacka i to również jest stare jak świat, choć bardzo lubimy narzekać na zdziczenie obyczajów.
     Gdy debiutowała Maria Pawlikowska Jasnorzewska wówczas doświadczony krytyk, jakim był Oskar Katzenellenbogen, znany bardziej jako Ostap Ortwin, napisał o jej wierszach, że to "koronkowe iluzje z woalu i tiulu" oraz zasugerował, by wierszyki te posłużyły do zwijania papilotów, bo do tego jedynie się nadają. Życie przecież składa się wyłącznie z samych problemów intelektualnych i walki, a wszystko, co ważne zawiera się w dziełach Hegla. I choć reagowanie na krytykę wydaje się być bez sensu, ona wysłała mu krótką depeszę: "Panie Ortwin, ostap mnie pan w spokoju".( Należy docenić takt, jakim się wykazała oraz oszczędność środków wyrazu :))
     Tak więc słowna żonglerka między Karpowiczem a Kalicińską jest bardzo wtórna. Konia z rzędem temu, kto jednoznacznie i za pomocą logicznej i rozsądnej argumentacji udowodni, że jedna ze stron ma absolutną rację. Literatura wysoka, literatura popularna, literatura kobieca...  Wszyscy uwielbiamy szufladki, nawet jeśli nie mamy tej świadomości i generalizujemy, bo to ułatwia poruszanie się w rzeczywistości. I co najważniejsze: trwamy w uporczywym mniemaniu, że one z pewnością nie mogą się zazębiać. Bo gdzież tam, żeby literatura kobieca i kryminał. Albo popularna i mądra. Że nie wspomnę o wysokiej, traktującej lekko o poważnych, egzystencjalnych problemach. Być nie może!
      Istotniejszy wydał mi się inny problem. Przyszedł mi do głowy, gdy kolejny raz oglądałam uroczy, mądry i nostalgiczny czeski film pt. "Butelki zwrotne". Temat smutny, ponury, o wykluczeniu, mijającym nieubłaganie czasie, próbie odnalezienia swojego miejsca w życiu, niezrozumieniu, spychaniu na margines, przemijaniu, nieprzystosowaniu... O bezrobociu, braku perspektyw, miłości i rodzinnych dramatach. Znacie to? Znacie. Same smutki, jednym słowem, nic, tylko się pochlastać. W wydaniu tzw. polskiego kina ambitnego byłby to "głęboki obraz psychologiczny", obowiązkowo nakręcony wśród ponurych dekoracji, najlepiej w Wałbrzychu albo Białymstoku, przy czym sceneria zostałaby tak dobrana, a barwy wyprane z nasycenia, żeby nawet mieszkańcy owych miast pootwierali usta ze zdziwienia i przerażenia, jak też wyglądają ich miejsca zamieszkania. Na dodatek ojciec alkoholik i niekochająca matka w tle. Obraz pozbawiony koloru, po którym człowiek już by się rozglądał za odpowiednią gałęzią.
     W wydaniu czeskiej kinematografii to film pogodny, lekko i mądrze opowiadający o ciemnej, bolesnej stronie życia. Z dystansem i jednocześnie z lekką ironią. Narysowany jasnymi, pastelowymi barwami, co jeszcze bardziej pogłębia wrażenie dramatu bohatera. Refleksyjny, ale nie przybijający, człowiek wychodzi z kina uśmiechnięty i myśli sobie, że życie, mimo dramatów i bólu nie jest jednak takie najgorsze.
      Łatwiej by było wykorzystać tego alkoholika i matkę, dołożyć jakąś aborcję i gwałt oraz znęcanie się nad zwierzętami, bo to by się dobrze komponowało, ale ten zabieg byłby prostacki i nastawiony na tani poklask. Łatwiej jest dramatycznie opowiedzieć dramatyczną historie, bo ona sama się toczy a środki wyrazu podane są na talerzu. Malowanie nieszczęścia czarnymi kolorami jest oczywistą oczywistością, że się tak niestylistycznie wyrażę.  Myślę, że na tym polega mistrzostwo: żeby umieć lekko i z dystansem opowiadać o rzeczach ważnych i trudnych, które przez to niczego ze swej ważności nie tracą.
     Chwała panu, panie Mrożek.